Glina ciąg dalszy
W środę skończyliśmy, pomógła rodzina ... koparka niestety by tylko jeszcze bardziej wszystko zniszczyła... nie było wyjścia.
Ale efekt jest zadowalający, pusty wykop a obok pokaźna kupka :))) materiału na garnki.
W środę skończyliśmy, pomógła rodzina ... koparka niestety by tylko jeszcze bardziej wszystko zniszczyła... nie było wyjścia.
Ale efekt jest zadowalający, pusty wykop a obok pokaźna kupka :))) materiału na garnki.
Zapadła decyzja- wybieramy glinę, zaczeliśmy w sobotę rano - do około 3 po południu ambitnie sami (ja i mój Piotruś) wybieraliśmy glinę z wykopu. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie napracowałam... :))
Po wylaniu ław fundamentowych w strugach deszczu - zresztą 2 tygodnie temu- padało, i padało, i padało..... tydzień. W wykopie zrobił się basen, a glina która z założenia miała zostać rozplantowana i zasypana piaskiem się rozmiękła. Ale widok...... płakać mi się chciało jak na to patrzyłam.
Wykonawca spisał się na medal i wyliczył z dokładnością do 2 taczek (jak to mówi mój mąż) ilość betonu.
Zamówiliśmy 26m3 i dokładnie tyle poszło.
Dosłownie wylał na trawę ze dwie taczki.
Jestem bardzo zadowolona, bo to zonacza, że oszczędza nasze pieniądze i podchodzi do swojej pracy poważnie.
Jak już wykopaliśmy ławy i przyszedł dzień zalewania ław to oczywiście pogoda spłatała nam figla.
I lało od rana.
Nie było wyjścia jak lać w deszcz.
Uratowaliśmy wykopy, ale zmokliśmy i zmarźliśmy niemiłosiernie.
Jedyna pociecha to taka, że nie trzeba polewać fundamentów wodą, teraz mamy jej aż nadto.