Lanie płyty
Od samego początku budowy coś było nie tak...
A to pogoda...
A to Wykonawca zawalił, i się przesunęło o jeden dzień...
Więc jak przyszedł dzień, którego mieliśmy lać płytę... doszłam do wniosku, że też nie ma się co spieszyć. Umówieni byliśmy, że przyjadą z betoniarni około 7 rano.
Po tym robieniu kanalizacji byliśmy wykończeni i wcale nie chciało nam się jechać znowu na budowę. Pojechaliśmy przed samą 7 i .... już z daleka byliśmy zdziwieni, bo na naszej działce ruch... 3 samochody... ludzie z łopatami...
I moje przerażenie... czy położyli podkładki pod zbrojenie ścianek, bo tego wieczorem nie zrobiliśmy...
Ale położyli.... i lali....
Prawie się ucueszyłam, że już muszę iść do pracy... zostawiłam mojego kochanego męża na budowie, żeby wszystkiego dopilnował....
A oto efekt: